Tym razem pod naszymi stopami znalazł się fragment fascynujących Gór Złotych, gdzie wciskające się w zbocza Modzela, Strzybnika i Borówkowej dolinki odkrywały swe urocze zakątki: Czarne Urwisko (Obszar Natura 2000) – Wrzosówkę i Lutynię.
Może i było nas tym razem niewielu – zaledwie 5 pań/kuracjuszek i ja – przewodnik górski sudecki:). Szybko jednak okazało się, że te pięć uczestniczek, które pojawiły się na miejscu zbiórki pod lądeckim "Wojciechem" to grupa dosłownie na "5+". W tak miłym towarzystwie szybko, wesoło a nawet smakowicie udało się zrealizować założenia wyprawy. Wyprawy, która (mam skromną nadzieję) dostarczyła nam niezapomnianych widoków – zarówno w postaci rozciągających się jak okiem sięgnąć panoram nie tylko Gór Złotych, ale także Gór Bystrzyckich, Masywu Śnieżnika, Krowiarek, Gór Bialskich oraz Jesioników.
Czarne Urwisko okazało się bujną zielenią, dekorowaną kwaśną buczyną oraz wstęgami okolicznych pól i lasów, które gdzieś tam w dole skrywały Lądek Zdrój i poprzylepiane do niego kolorowe wioski. Duch Gór łaskawie odsłaniał nam widoki na Masyw Śnieżnika z widocznym "jak na dłoni" Jego Wysokością – Śnieżnikiem, Żmijowcem i Czarną Górą. I chyba tak "na zachętę" nie powiesił nad nami nasz Rubezahl żadnej chmurki na niebie, dzięki czemu widok znad Ułęża pozostał niezpaomnianym. W dodatku poczciwy Liczyrzepa tak wytyczał nam ścieżki leśne i dukty do Wrzosówki, że serwowały one naszej grupie liczne niespodzianki w postaci obfitych poziomkowych plonów, poprzetykanych skupinami borówek. Wszystko to często udekorowane okazami kwitnących naparstnic, podświetlanych przez słoneczne refleksy.
Wyludniona Wrzosówka przywitała nas widokiem na Borówkową (z widocznym nad lasem dachem wieży widokowej) oraz falującami morzami traw śródgórskich łąk. Pośród nich, wśród drzew, zachowany kościółek pw. św. Karola Boromeusza i oddalone nieopodal dwa istniejące zabudowania niemo świadczyły o minionych czasach tej górskiej osady.
Stąd już z górki, poprzez bijące przyjemnych chłodem i zacienione Skalne Wrota, zchodziliśmy do Lutyni. W tej uroczej wiosce tylko brak czasu nie pozwolił nam na dłuższy popas. Szybki spacer pod kościółek, ochlapanie się wodą z górskiego potoku i wizyta w małej kawiarni "z charakterkiem", prowadzonej przez lokalnych pasjonatów stanowiła ostatni punkt wycieczki. Energicznym już krokiem wracaliśmy do Lądka Zdroju, aby zmieścić się w przewidzianych czasowo ramach naszej niedzielnej pieszej eskapady…
Pętla wycieczki przez Czarne Urwisko (Bazaltowe Słupy), Wrzosówkę i Lutynię to tylko jedna z wielu opcji tras, które oferuje okolica lądeckiego kurortu. Mamy nadzieję, że opisywana powyżej wyprawa przypadła naszym uczestniczkom do gustu i wyjadą one z Lądka Zdroju bogatsze o turystyczne wrażenia, ciekawostki oraz wspomnienia. Paniom biorącym udział w wyprawie pragnę serdecznie podziękować – dzięki takim Turystkom możemy wierzyć że nasza krajoznawcza praca ma sens. Dzięki Paniom zwykłe niedzielne popołudnie zaliczyć mogę do tych niezwykłych – tych, które na zawsze zostają głęboko w pamięci. Po prostu: wielkie Dziękuję!
Natomiast chętnych, którzy z róznych powodów nie mogli wziąć udziału już teraz w imieniu kolegów – przewodników zapraszam na kolejne wyprawy, których edycje odbywają się w każdy wakacyjny weekend. Będzie nam bardzo miło gościć Państwa i odkrywać z Państwem uroczyska okolic Lądka Zdroju.
Do zobaczenia na szlaku!
Z turystycznym pozdrowieniem – Grzegorz Szczygieł
[wowslider id=”2″]